Przygoda na mrocznym Dzikim Zachodzie. Czy Blood West po premierze daje radę?

Blood West zadebiutował na Steamie prawie dwa lata temu w ramach usługi we wczesnym dostępie. 5 grudnia zeszłego roku produkcja od Hyperstrange świętowała premierę pełnej wersji gry. Kilka dni temu udało mi się ją zakończyć i w dzisiejszym artykule opowiem wam, jak twórcy poradzili sobie ze stworzeniem przygody na mrocznym Krwawym Zachodzie. 

Przygoda na mrocznym Dzikim Zachodzie. Czy Blood West po premierze daje radę?
Podaj dalej

Przygoda nieumarłego rewolwerowca 

W Blood West nie mogliśmy wcielić się w nikogo innego niż w rewolwerowca, który uwaga, jest nieumarłym. Jego dusza została przyzwana przez inny byt w celu wyplenienia zła i oczyszczenia świata z toczącej ją klątwy – to właśnie ona odpowiada za pojawienie się różnego rodzaju potworów w napotkanych przez nas lokacjach. Splugawione ziemię są obfite w duchy, demony oraz prawdziwe aberracje, będące skrzyżowaniem człowieka z czymś wynaturzonym. 

 

Jałowe Ziemie, które przyjdzie nam odwiedzić skrywają wiele barwnych, mających jakieś problemy postaci – w pełni dubbingowanych! Już teraz mogę wam zdradzić, że dubbing to jedna z wielu mocnych cech tej gier. W każdym razie możemy sobie z nimi bez problemu rozmawiać, zadawać pytania, poznawać ich problemy, a także wykonywać dla nich zadania. Jeśli spiszemy się dobrze, to otrzymamy od nich sowite wynagrodzenie lub zyskamy przyjaciela, który w napotkanych przez nas warunkach wart jest tyle, co zakopany przed latem skarb. Całą historię podzielono na trzy akty, z czego każdy rozgrywa się w innej lokalizacji. 

Każda napotkana przez nas postać została przyjemnie wyważona. Bohaterowie mają własne, odmienne charaktery, ich sposób mowy różni się od siebie. Kwestie, o których z nimi rozmawiamy są ciekawie opowiadane, przez co chce się ich słuchać jak najdłużej. Oczywiście sam przebieg zadań jest przeważnie przewidywalny, lecz należy mieć na uwadze, że Blood West to gra skupiająca się w głównej mierze na gameplayu, a nie historii. Tę potraktowałbym jako sympatyczny dodatek z barwnymi postaciami i dobrymi dialogami. 

Fot. Hyperstrange

W produkcji Hyperstrange znalazło się również miejsce na notatki oraz bestiariusze. Znalezione dokumenty nie tylko pozwolą nam poznać historię lokacji, w której obecnie się znajdujemy, ale też podpowiedzą, w jaki sposób walczyć z konkretnymi przeciwnikami – a tych jest łącznie 18.  

Blood West to hybryda wielu znanych gier 

Fot. Hyperstrange

Od momentu wrzucenia produkcji na platformę Steam, twórcy nie kryli, że Blood West łączy w sobie wiele znanych motywów z innych gier. Znajdziemy tu elementy skradankowe niczym z serii Thief, zawalczymy z plugawymi stworami, podobnie jak w Hunt: Showdown, a także staniemy do walki o zasoby, do której przyzwyczaił graczy, chociażby popularny S.T.A.L.K.E.R.  

Doceniam Blood Westa za brak narzucania graczom stylu prowadzonej przez nas rozgrywki. Mamy na tyle wiele możliwości, że możemy wcielić się w cichego zabójcę, strzelca wyborowego, który wykorzystuje dystans na swoją korzyść lub w berserka z ostrą jak brzytwa siekierą. To wszystko z perspektywy pierwszoosobowej. Wybór jest dowolny, a konsekwencje różne… najczęściej śmiertelne. 

I tutaj moim zdaniem polska produkcja robi to niebywale dobrze. Jak sam nie jestem fanem gatunku soulslike, który wiąże się z ciągłym umieraniem, tak tutaj każda pojedyncza śmierć nie demotywowała mnie, a zachęcała do dalszego grania. Pomimo serii 8 śmierci (która przydarzyła mi się na przestrzeni 20 minut) dalej miałem zapał do nauki, znajdowania sposobu na napotkanych przeciwników. A gdy uważałem, że wiem już wszystko, mając na plecach strzelbę, dużo amunicji w plecaku i siekierę w dłoni, przeciwnicy bardzo szybko uświadamiali mi, że nie powinienem czuć się w ich obecności bezpieczenie. Blood West jest bowiem bezlitosny dla graczy, którzy są zbyt pewni siebie, o czym boleśnie przekonałem się niejednokrotnie. 

Fot. Hyperstrange

Skoro wspomniałem o umieraniu, to warto podkreślić, że śmierć nie oznacza dla nas końca rozgrywki, jak ma to miejsce zazwyczaj. Tutaj powstajemy z martwych, lecz nie bez ponoszenia konsekwencji. Nakładana jest na nas klątwa, obniżająca statystyki, dodatkowo utrudniająca podróżowanie po Dzikim demonicznym Zachodzie. 

Na sam koniec tego segmentu zostawiłem RPG-owy system rozwoju postaci oparty na atutach. Punkty doświadczenia otrzymujemy wraz z rozwojem historii i regularną walką z monstrami. Wykupowane umiejętności mogą pomóc nam stać się wspomnianym wcześniej lepszym cichym zabójcą lub nieustępliwym berserkiem. 

Do tego wszystkiego dochodzi nam mroczna, pixelowa otoczka wizualna, która moim zdaniem stanowi mocny plus produkcji. To w połączeniu ze świetną ścieżką dźwiękową i westernową muzyką buduje świetny, niezapomniany klimat, o którym w najbliższym czasie ciężko przyjdzie mi zapomnieć. 

Eksploracja Krwawego Zachodu i zarządzanie wyposażeniem 

Fot. Hyperstrange

Świat Blood Westa jest spory i czeka na odkrycie przez graczy. Gra daje nam tak jak poprzednio wolną rękę. Miejsce, do którego się udamy, zadanie, które w pierwszej kolejności wykonamy – to wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas. Rozgrywka pod tym względem jest całkowicie nieliniowa. Zakup mapy u okolicznego sprzedawcy może okazać się kluczowy. Zwłaszcza że Krwawy Zachód oferuje trzy spore lokalizacje: kanion, bagno oraz góry – na każdym z tych terytoriów napotkamy nowych przeciwników, którzy w porównaniu do poprzednich preferują inny styl walki. Nauka więc trwa od początku do samego końca. 

Każdy ze wspomnianych obszarów oferuje dużą piaskownicę do zabawy. Znajdziemy tam: lasy, miasteczka, cmentarze, kopalnie, jaskinie i wiele, wiele więcej. Każde z tych miejsc kryje w sobie dużo drogocennych znalezisk, zaczynając od amunicji, a kończąc na magicznych artefaktach wzmacniających naszą postać. 

Fot. Hyperstrange

Zbieranie rzeczy to nie jedyna rzecz, jaką oferuje Blood West. Do tego wszystkiego dochodzi również zarządzanie ekwipunkiem. To od was zależy, czy zdecydujecie się załadować swój plecak mniej przydatnymi kosztownościami, czy szeregiem amunicji. W tym wszystkim zabrakło wam miejsca na nową broń lub eliksiry lecznicze? W takim razie macie problem i stajecie przed wyborem wyrzucenia zbędnego balastu. Jeżeli kryzys pojawił się niedaleko sprzedawcy, to zawsze możecie go odwiedzić i sprzedać graty, jednocześnie zyskując na tym pieniądze. 

Podsumowanie 

Nie zamierzam was na sam koniec czarować. Blood West to gra, przy której bawiłem się wyśmienicie. Każda pojedyncza śmierć zachęcała mnie do dalszej nauki, obierania zupełnie nowych taktyk, czy eksperymentowania z wieloma rodzajami broni. Historia, choć moim zdaniem skromna, to angażowała. Ani razu nie miałem momentu, w którym chciałem przeskoczyć jakiś wątek fabuły, bo uznałem go za nudny. Dialogi trzymają wysoki poziom, a charaktery postaci zapadły mi w pamięć. Podsumowując: Blood West to gra warta swojej ceny. Szczerze zachęcam was do jej wypróbowania na Steamie i przekonania się na własnej skórze, co do zaoferowania ma Krwawy Zachód.  

Blood West tak jak wspominałem wcześniej miał swoją premierą 5 grudnia 2023 roku. Od tamtego czasu udało mu się zebrać łącznie 2717 recenzji, z czego aż 91 proc. to pozytywne opinie. Cena produkcji wynosi 99,99 złotych. 

 

Przeczytaj również