Jak poinformował Bloomberg, nie powiodła się próba Apple odrzucenia pozwu zbiorowego w sprawie stalkingu z użyciem lokalizatorów AirTag. Prowadzący sprawę sędzia Vince Chhabria z Kalifornii orzekł, że powodowie w pozwie „przedstawili wystarczające roszczenia dotyczące zaniedbania i odpowiedzialności za produkt”. W pozwie czytamy, że kosztujący zaledwie 29 dolarów (119 zł) niewielki, przypominający baterię do zegarka lokalizator, stał się swego rodzaju bronią, wybieraną prześladowców i napastników.
Apple wiedziało o problemie?
Ofiary stalkingu za pośrednictwem AirTag zarzucają również Apple, że firma została wcześniej ostrzeżona o możliwości niewłaściwego wykorzystania modułów śledzenia elementów Bluetooth. Tym samym ponosi za prześladowania pełną odpowiedzialność. Apple nie zgadza się z tą narracją. W komunikacie prasowym przedstawiciele firmy z nadgryzionym jabłkiem w logo poinformowali, że tuż po premierze pierwszych AirTag’s wprowadzone zostały poprawki bezpieczeństwa. Miały one na celu udaremnienie właśnie prób prześladowania i stalkingu.
Jedna z takich „łatek” pozwoliła na emitowanie przez AirTag głośnego dźwięku, gdy lokalizator znajdzie się w określonej odległości od właściciela. Kolejna aktualizacja pozwalała natomiast na wysyłanie powiadomień o o nieznanych urządzeniach śledzących. Również w zeszłym roku Apple i Google ogłosiły, że współpracują nad opracowaniem standardów branżowych, aby aktywnie zwalczać niewłaściwe wykorzystanie urządzeń śledzących.
Sędzia Chhabria wskazuje jednak, że „Apple może ostatecznie mieć rację, iż prawo kalifornijskie nie wymagało od nich, aby zrobili więcej w kierunku minimalizacji zdolności stalkerów do skutecznego korzystania z AirTagów”.
źródło: Bloomberg / Engadged