Za 30-minutowy przejazd Uberem zapłaciła 115 tys. złotych. "Nigdy więcej z niego nie skorzystam"

Wybierając się na wakacje, większość z nas nie zakłada, że coś może pójść nie tak. Ale jeśli już tak się wydarzy, rzadko kiedy zmienia to cały plan podróży. Niestety, pewna para przekonała się, że problemy mogą być naprawdę poważne. Uber obciążył ich opłatą w wysokości 115 000 złotych za przejazd, który miał kosztować zaledwie 200 złotych – donosi portal KTLA. 

Za 30-minutowy przejazd Uberem zapłaciła 115 tys. złotych. „Nigdy więcej z niego nie skorzystam”
Podaj dalej

Uber za fortunę

Przejazd Uberem po stolicy kosztował fortunę
fot. Uber

Para planowała wakacje w Gwatemali od ponad roku. Małżeństwo zamierzało świętować tam piątą rocznicę ślubu. Sprawy zaczęły się jednak psuć już w chwili, gdy kobieta była w Kostaryce i wzięła Uber, aby odebrać swojego ukochanego z lotniska w Gwatemali. 

– Wzięłam Ubera, wszystko było w porządku. To była około 30-minutowa jazda. Nie zastanawiałam się nad tym dwa razy – powiedziała kobieta dla KTLA. Niedługo po tym, jak Uber podrzucił ją na lotnisko, otrzymała telefon od męża. Powiedział, że jego karta została odrzucona, gdy chciał kupić sobie kawę. 

Po szybkim researchu para dowiedziała się, dlaczego tak się stało. Uber obciążył ich kwotą 115 000 złotych za przejazd. 

Okazało się, że to problem z przewalutowaniem

uber-przejazd-za-115-tys
fot. freepik

– Usiadłem i spojrzałem, co się do cholery dzieje. I wtedy zauważyłem obciążenie w wysokości 115 000 złotych na naszym koncie. Na początku w to nie wierzyłem, ale oczywiście to była prawda – powiedział. Problem wydaje się być pomyłką przy przewalutowaniu. 

Na Kostaryce obowiązuje waluta o nazwie Colones. Uber kosztował 30 000 ₡, co w przeliczeniu daje około 200 złotych. Ale Uber przetworzył te 30 000 Colones na… 30 000 dolarów, którymi posługiwało się na codzień małżeństwo. Uber nie tylko zrujnował podróż, ale próbował zrzucić winę za obciążenie na bank. Spowodowało to długą wymianę między Uberem a bankiem bez ponoszenia winy. 

– Kontaktujemy się z bankiem. Bank mówi, skontaktujcie się z Uberem. Więc to było tak, że nikt tak naprawdę nie wiedział, jak to się stało ani jak przeszło wszystkie środki bezpieczeństwa – powiedział mężczyzna. Bank ostatecznie zgodził się, aby para zakwestionowała opłatę, ale rozwiązanie problemu miało zająć od 7 do 10 dni. 

Wakacje jak z koszmaru

W tym czasie para musiała zmienić swoje plany, ponieważ zostało im bardzo mało pieniędzy pod ręką. Rozwiązanie problemu ostatecznie zajęło „tylko” 4 dni, ale mleko już się rozlało. Para uważa że media społecznościowe przyczyniły się do szybkiego rozwiązania problemu. 

Uber wydał oświadczenie, które sprawiało wrażenie, jakby firma dołożyła wszelkich starań aby rozwiązać problem, jednocześnie zrzucając winę na bank pary. 

„Gdy tylko otrzymaliśmy zgłoszenie użytkownika, nasz zespół pomocy szybko zajął się problemem i zwolnił blokadę autoryzacyjną. Została ona omyłkowo zastosowana z powodu błędu banku w dolarach, a nie Colones. Jednak czas potrzebny na przetworzenie zwrotu zależy od polityki każdego banku.”

Jeśli chodzi o parę, powiedzieli, że nigdy więcej nie skorzystają z Ubera, ponieważ firma nie informowała ich o niczym podczas całej sprawy. – Zdecydowanie nie skorzystam ponownie z Ubera. To dość łatwa decyzja. Nigdy więcej Ubera. Do dziś Uber nie skontaktował się z nami. Nie odpisali nam na e-maila. Zanim problem został rozwiązany, firma oznaczyła te sprawę jako rozwiązaną w swojej aplikacji. Byli bardzo niedbali. 

Przeczytaj również