Czy zmiana już nastąpiła? Telewizja, czy internet?
Tradycyjna telewizja, czy internet? Co przyciąga więcej odbiorców? Kiedy zadałem sobie to pytanie stwierdziłem, że przecież odpowiedź jest oczywista i musi być to internet. Przecież czasy się zmieniają i niemal wszystko dzieje się teraz w sieci. Natomiast po chwili zacząłem się nad tym zastanawiać. Czy aby na pewno? Dla 20, 30, czy 40-latków jest to oczywistością – jasne. Ale co z pozostałymi? Wciąż są osoby, dla których jedynym źródłem informacji i rozrywki jest telewizja. Czy to ona wciąż jest liderem w dotarciu?
Sporo informacji na temat oglądalności podaje serwis „Wirtualnemedia.pl”. Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że w tygodniu od 22 do 28 stycznia najchętniej oglądanym programem był… jeden z odcinków „M jak miłość”, który zgromadził średnio 2,90 mln osób przed ekranami. Serwisy informacyjne śledziło od 1,5 do 2,5 mln osób. Można dojść do wniosku, że te najpopularniejsze programy różnych telewizji śledzi na ogół pomiędzy 1,5 a 2 mln odbiorców. Te nieco mniej popularne docierają do 400-700 tysięcy osób.
Jak na tym tle wypada internet?
Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że są to dane, które opierają się na ogół na trzech głównych telewizjach. To właśnie pomiędzy tą trójką przeciętny widz telewizji się zazwyczaj przełącza. W internecie jest nieco inaczej. Grono osób spędzi czas na YouTube. Inni skierują swoje wirtualne kroki w kierunku jednej z platform streamingowych. Nie da się w 100% podsumować tych danych i na przykład wyznaczyć sobie średniej liczby osób oglądających coś w sieci – powiedzmy – pomiędzy godziną 20:00 a 21:00. A to sprawia, że nie da się tego tak do końca porównać z wynikami telewizji.
Wczorajszą konferencję Fame MMA obejrzało do tej pory milion osób. Popularny „Książulo” testujący jedzenie przyciąga zazwyczaj gdzieś pomiędzy 1 a 1,5 mln widzów, chociaż oczywiście są „perełki” z większą oglądalnością. W zależności od programu, Kanał Zero ma aktualnie gdzieś od 500 tysięcy do 1 miliona wyświetleń na film. Wyjątkiem był chociażby wywiad z Prezydentem, który do tej pory w 3 dni zgromadził 2,4 mln odbiorców. Te popularne kanały nie mają zatem większego problemu z tym, aby jedną wrzutką „dobić” do tylu odbiorców, co najbardziej popularne programy w telewizji. Z tym, że takich źródeł, kanałów, w internecie są setki, tysiące.
Czy da się to porównać?
Kwestia w tym, że w telewizji oglądamy coś „na żywo”. Coś, co jest w ramówce. Oglądamy i więcej do tego nie wracamy. Przykładowo w YouTube materiał wisi i możemy obejrzeć go dzisiaj, a możemy obejrzeć za miesiąc. W szeroko rozumianym internecie jest wszystko. Od YouTube, przez platformy streamingowe, po źródła i aplikacje, których nazw nawet nie znam. W teorii nie da się jednoznacznie stwierdzić, co w danym momencie przyciąga więcej odbiorców. Jeśli są takie dane, to ja niestety na nie jeszcze nie trafiłem.
Natomiast wydaje mi się, że ta kwestia jest w zasadzie oczywista, a jeśli przełom jeszcze nie nastąpił… to nastąpi bardzo szybko. Nie od dzisiaj wiadomo, że ludzie odchodzą od tradycyjnej telewizji. Nie zliczę ile razy w ostatnich miesiącach odbyłem rozmowy w których mój rozmówca w końcu powiedział coś na zasadzie „słuchaj, stary, nie pamiętam, kiedy ostatnio włączyłem w ogóle telewizję”. Zawsze wydawało mi się to czymś dziwnym… aż w końcu sam się na tym złapałem. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie potrzebuję już tradycyjnej telewizji. Telewizor odpalam już głównie po to, aby zagrać na Xboxie, albo włączyć jakąś aplikację i obejrzeć to, na co mam ochotę. Ciekawe ile osób podobną zmianę zauważyło u siebie…