Netflix potrafi w sportowe dokumenty…
Sportowe dokumenty produkcji Netflix to coś, przez co wciąż trzymam sobie dostęp do tej platformy. Jasne, pojawia się tam mnóstwo innych seriali, czy filmów. Jedne są lepsze, inne… niekoniecznie. Czasami mam wrażenie, że na platformie pojawia się mnóstwo nowości, ale tak naprawdę nie ma tam niczego dla mnie. Są jakieś treści, które z różnych powodów mi nie pasują. I wtedy pojawia się coś takiego, jak „Puchar Sześciu Narodów z bliska”, czy jak kto woli „Six Nations: Full Contact”. I przypominam sobie o tym, że Netflix naprawdę potrafi robić to dobrze…
Jak sama nazwa wskazuje, jest to dokument traktujący o Pucharze Sześciu Narodów, czyli najstarszym turnieju w świecie rugby. Ktoś usłyszy „rugby” i od razu myśli… nuda. Ja wtedy zadam pytanie – ile raz oglądałeś jakikolwiek mecz, skoro tak twierdzisz? W Polsce ten sport jest niszowy, natomiast to niczego nie oznacza. Wiecie o co mi chodzi? Spójrzcie na skoki narciarskie, albo żużel. W Polsce to jedne z najpopularniejszych dyscyplin sportu. Ale w kontekście całego świata to kompletna nisza. I na odwrót. To, że my jako ogół, jako Polacy, nie rozumiemy rugby, nie oznacza, że świat też go nie rozumie.
Warto się tym zainteresować?
Rugby żyje cała Wielka Brytania i Irlandia. Żyje nim Francja, Włochy i Gruzja. Cała Oceania, na czele z Australią i Nową Zelandią, Republika Południowej Afryki, Argentyna, Japonia… W wielu krajach jest to sport narodowy. Zresztą często traktowany jako coś wykraczającego poza ramy sportu. To część kultury, dziedzictwa narodowego. Dla wielu osób rugby to wręcz religia. Istnieją takie analizy, wedle których Puchar Świata w rugby to trzecia największa impreza sportowa świata, po Letnich Igrzyskach Olimpijskich i Mistrzostwach Świata w piłce nożnej. Ale dla Polaków to wciąż nisza… Warto by to zmienić, bo wiele nas omija.
Jeśli ktoś nie rozumie, jakim cudem ten sport może być emocjonujący, polecam zajrzeć sobie na Netflix. „Puchar Sześciu Narodów z bliska” to osiem odcinków naszpikowanych emocjami do granic. I bardzo podoba mi się to, że – jak to zwykle bywa w przypadku seriali sportowych Netflix – sport jest teoretycznie na pierwszym planie, ale często… staje się tłem. Streamingowy gigant ma w swoim dorobku mnóstwo sportowych dokumentów. Jedne są lepsze, drugie gorsze. Ale ten poświęcony rugby to akurat w mojej ocenie – człowieka, który trochę zna się na tym sporcie – arcydzieło.
Schemat jest jasny
No tak – schemat jest ten sam, co w innych tego typu produkcjach. Historia toczy się wokół dużego wydarzenia. Natomiast w każdym odcinku mamy jakiś temat przewodni. Jakąś postać, która przybliża widzowi swoją historię. Mamy tutaj gwiazdy europejskiego rugby na czele z Finnem Russellem, Andrew Porterem, Ellisem Gengem, Stuartem Hoggiem, Louisem Reesem-Zammitem, Johnnym Sextonem, Danem Biggarem, Gaelem Fickou, Owenem Farrellem i tak dalej… Nie ma sensu, abym dalej wymieniał te nazwiska, bo z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę przypuszczać, że i tak nie macie pojęcia o kogo chodzi. Mogę jednak zapewnić, że to europejska i światowa czołówka…
Poznajemy tych zawodników trochę od innej strony. Poznajemy ich charaktery i przeszłość – nie zawsze łatwą. Każdy z nich ma jakieś problemy, jakiś strach, obawy. Mowa tu o prawdziwych atletach. Ważących często grubo ponad 100 kg, ale jednocześnie biegających długie dystanse jak sprinterzy. To wytrenowane, przepotężne góry mięśni. Ale w tym samym momencie to zwykli ludzie. Ze swoimi słabościami, problemami, głębokimi uczuciami i emocjami. Poddani ciągłej presji i oczekiwaniom całego narodu. To ludzie, których często w sposób brutalny doświadczył los. Poznajemy historie, które ich ukształtowały. I często bardzo mocno łapie to za serce…
Netflix pokazał prawdę rugby?
Bardzo podobało mi się to, co zobaczyłem na ekranie. Rugby często nazywane jest zespołowym sportem walki. Brutalny i siłowy. Natomiast jest też sportem dla mistrzów strategii i taktyki. Rugbysta – mówiąc w skrócie – nie może być głupi. Musi mieć inteligencję i zmysł taktyczny – inaczej pogubi się w tym, co robią jego koledzy z drużyny. To takie trochę szachy, ale rozgrywane na boisku. Z różnego rodzaju schematami i rozwiązaniami. Siłowe, ale i techniczne. Brutalne, ale pełne szacunku. Ktoś mógłby powiedzieć, że to sport dla bezmyślnych osiłków, ale to nie jest prawda i Netflix pokazuje nam, w czym leży sedno sprawy.
No i nie da się w słowach opisać tego wszystkiego, co jest w tle. Uczuć, presji, emocji. Atmosfery szatni, wspólnych treningów i oddania sprawie. Roli tych wartości absolutnie najważniejszych, jak rodzina i przyjaciele, czy wzajemny szacunek. Mówimy tu o ludziach niezwykle mocnych, silnych i sprawnych, ale też inteligentnych, sprytnych i skutecznych. O ludziach, którzy są w stanie „umierać za drużynę” i za życia stawia się im pomniki. Bo na to zasługują. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, co to rugby, to serial „Puchar Sześciu Narodów z bliska” uchyli mu rąbka tajemnicy. Polecam to jako „zapoznanie” z tym sportem. Oczywiście timing wypuszczenia serialu nie jest przypadkowy. Dziś o godzinie 21:00 meczem Francja vs. Irlandia rozpocznie się kolejny Puchar Sześciu Narodów. I jestem przekonany o tym, że po obejrzeniu tego dokumentu będzie chcieli się obejrzeć kolejne spotkania…